Bardzo nie podoba mi się twoje przytyki, mimo że są subtelne.
Może pociągnę jeszcze temat twoich standardów realizmu i tego, co mówisz o japońskim rynku.
Otóż, jeśli wziąć za wyznacznik realizmu serię Mortal Kombat, to łatwo jest wymienić szereg bijatyk przeznaczonych, jak to określileś, na japoński rynek, będących równie realnymi bądź też przewyższającymi Mortal Kombat pod tym względem; równocześnie raczej nie pasujących do debilizmu w twojej nomenklaturze. Pierwszymi, które przychodzą mi na myśl są Dead or Alive, King of Fighters, Samurai Showdown, Hokuto no Ken (na ps2, od arc soft), Virtua Fighter ale listę można by pociągnąć dużo dłużej.
Ośmielę się twierdzić (pomimo mojej znikomej inteligencji), że motywy występujące w wyżej wymienionych grach są równie (lub nawet mniej) debilne, jak jaszczuro-ludzie plujący kwasem, automaty do gry miażdżące przeciwnika w ramach ciosu kończącego czy przywołujący burzę indianin. Równocześnie nawet najsłabsza pod kąŧem technicznym gra z tej listy zostawia Mortal Kombat lata świetlne w tyle.
Jeśli chodzi o brutalność i mrok MK. Cóż, może jestem socjopatą czy innym zwyrodnialcem, ale wieje mi od MK bardziej groteską niż mrokiem. Po spędzeniu 30 minut w practice mój przeciwnik był tak zalany krwią, że nie było go spod niej widać + akcje w stylu fatality Sheevy czy Cage'a.
Przeczytałem ten artykuł do momentu historii serii i nie dowiedziałem się z niego tego, czego oczekiwałem się dowiedzieć. Poszerzyłem swoją wiedzę o to, że w serii Mortal Kombat występuje RaYden, co sprawiło że zacząłem kwestionować kompetencje piszącego.
Autor krytykuje elementy, które sprawiły, że MK stało się, z braku lepszego słowa - mniej mortalowe.
Ani debilne postacie, ani też ograniczenie skuteczności projectili nie sprawiają, że gra nie nadaje się na turnieje. Subiektywnie rzecz biorąc - do Tekkena dochodzą relatywnie głupie postaci, a pomimo to nie przestaje być bijatyką turniejową.
Chodzi mi o spojrzenie na MK nie przez pryzmat "klimatu serii" ale stand-alone bijatyki i tego co ma do zaoferowania graczom, szczególnie jak to określiłeś - pro. Przecież nie organizuje się poważnych turniejów w bijatykę tylko dlatego, że jest jedyną sensowną na amerykańskim rynku, jest w niej krew i pseudo-realistyczne postaci.
Nie zrozum mnie źle. Lubię Mortala i nie gram w tę grę od wczoraj, ale nie sądzę żeby nadawała się na coś więcej niż posiedzenie przy czipsach i piwie.