Taa... jest po pierwszej i właśnie skończył mi się seans na YouTube, w którym to Tobias z zapałem peroruje o MKvsDC i komiksie, który z kolei on rysuje. Wspomina też o tym, że bardzo dawno w MK nie grał (taa... a ja jestem chiński uczony). Natomiast Boon z wielkim entuzjazmem mówi o tym jak to przez lata nieobecności Tobiasa, on (czyli B.) i reszta ekipy utrzymywali z nim kontakt i jak bardzo się cieszą na jego powrót przy okazji MKvsDC... ogólnie wazelina płynąca rwącą rzeką z ekranu mogłaby wypełnić Rów Marjański... niedobrze mi się robi jak takich rzeczy słucham... a co niby mieli mówić? Jesteśmy w finansowym dołku, więc zrobiliśmy mały skok w bok z DC, no i nawet ściągnęliśmy Tobiasa (który był z serią jak jeszcze była całkiem niezła), to teraz już nic nie stanie nam na drodze do zielonych... Aaaa! Muszę się uspokoić... ARGH! Ok... już mi lepiej... dlaczego?
Bo właśnie skończył się na monitorze seans "Hellboy II: the Golden Army" (ech, dlaczego dobre kopie zawsze nie mają napisów XD)... jeśli ktoś jest za niezobowiązującą rozrywką, niezbyt błyskotliwymi, ale śmiesznymi tekstami i efektami specjalnymi z najwyższej półki (ja tam się nie znam, ale jak dla mnie były świetne), to gorąco polecam. Świetny odstresowywacz, chyba nawet lepszy od części pierwszej... a ten elf (jak mu tam? ech, nie pamiętam... a czy to ważne?) to naprawdę niezły wymiatacz... taki to by się w MK przydał... nie byłoby na niego mocnych... no, może Hellboy XD. To może pokrótce o czym film jest (bo samo "świetny" jakoś mało przekonuje, prawda?) Więc...
Ci, którzy obejrzeli część pierwszą będą wiedzieli czego się spodziewać, tylko w jeszcze większej ilości, a dla tych co nie widzieli (na pal i do Otchłani z nimi! XD)... tym razem główni bohaterowie będą musieli się zmierzyć ze zbuntowanym księciem elfów, który ma do ludzkości żal, że zapomniała o wszystkich "nieludziach", skazując ich na powolne wymieranie w ich cieniu. Uważa, że ludzkość nie zasługuje na Ziemię i chce się jej pozbyć wykorzystując zbudowaną wieki temu Złotą Armię, niepokonaną armię robotów, która, nawet jeśli ją zniszczyć, zaraz odbuduje się z powrotem... to tyle odnośnie fabuły...
Sam pomysł ciekawy (choć niezbyt nowatorski), ale nie dlatego chciało mi się ślęczeć przed ekranem te 2h... cała te ideologia elfa jest bardzo podobna do tego, co zaserwował nam Sapkowski. Obie te rzeczy są tak do siebie podobne, że aż strach O.o... druga sprawa to świetne teksty, nie są górnolotne, ale z pewnością wywołują na twarzy uśmiech, a czasem nawet spazmy śmiechu. No i dla scen walki (choć widać tu liny... nie dosłownie, ale...) z udziałem tego (jak mu tam znowu?) elfa... też warto zawiesić oko...
Krótko... przyjemna i niezobowiązująca rozrywka z rodzaju tych, co to: "wyłącz mózg, obejrzyj i idź spać"... co też właśnie czynię...
dobranoc wszystkim czytającym
Aha! I jeszcze jedno! Jeśli komuś się wydaje, że połączenie Kahna i Darkseida to świetny pomysł, niech mnie o tym nie powiadamia... moje życie jest wystarczająco stresujące ostatnimi czasy... a jakby jednak chciał... TO NA PAL I DO OTCHŁANI Z NIM! ARGH!