Stary, twój problem polega na tym, że patrzysz na tę serię gier przez pryzmat Tekkenów i itp.
Mortal Kombat jest mordobiciem i jako taka musi być porównywana do innych mordobić. Co to za problem?
Mortal Kombat w czasach swojej świetności został zapamiętany przede wszystkim przez brutalność, klimat i wykonczenia. Gameplay nie był wywindowany na niewiadomo jaki poziom, jak to sugerujesz.
W swoich czasach fakt - walił po oczach brutalnością, natomiast tym co pozwoliło trylogii przejść do (że się tak wyrażę) kanonu mordobić, to świetnie zbalansowany gameplay, odpowiednio unikalny i inny od japońskiej szkoły z (tu uwaga) podlaniem całości sosem filmów karate klasy B. I ja tutaj niczego nie sugeruję, zapytaj setek ludzi dlaczego do dziś grają w to niby słabe gameplayowo MK2 online i robią w nie turnieje. Z pewnością dlatego, że gra jest "rigged"
Wiele bijatyk tego okresu posiadało porównywalny, jeśli nie lepszy gameplay niż Mortal, ale to tę grę ludzie najbardziej zapamiętali i to na pewno nie byl zasługa jakiegoś kapitalnego systemu walki.
Z tego okresu pozwolę sobie przypomnieć jedną konkurencyjną serię - Street Fighter 2 (i jego kolejne edycje). Gameplay niby lepszy i grało się w to setki godzin, jednak istnieje zasadnicza różnica między szkołą japońską i amerykańską. Mortal Kombat był pierwszą serią i do dziś jedyną która aż kipi amerykańskim podejściem do sprawy. Co rozumiesz przez pojęcie "lepszy gameplay" tak w ogóle? Bo jeśli ilość ciosów i kombinacji na zawodnika to się zgodzę. Jeśli natomiast czytelność i balans to kolego dużo jeszcze musisz pograć w "gry tego okresu".
Fatality, krew, klimat, brutalność, fabuła.
I znowu - ani słowa o tak przecież cenionym systemie z Mortal Kombat II i 3.
Nie rozumiem też jak możesz stwierdzać że np. taki King OF Fighters to gra, która może rywalizować pod względem tego elementu (klimatu) z Mortalem. Powiedz mi gdzie w tym zlepku zawodników z różnych gier można doszukać się klimatu na poziomie MK?
Tutaj wkraczamy w kwestie preferencji i tego co kto lubi. Jeśli jesteś twardo nastawiony na amerykanizację i klimat rodem ze starych filmów karate, to MK jest strzałem w 10. Jeśli zaś preferujesz nieco zakręcony bardziej japoński klimat, to taki KOF bardziej do ciebie trafi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jako taką spójność fabularną kolejnych części (odcinków).
Bloody Roar? To, że ta seria nie żyje, to właśnie może być przykład tego, że kwadratowe plansze bez jakiejkolwiek ikry (pomimo ciekawego systemu walki) to za mało, żeby stworzyć serię legendę, której każda kolejna część jest wyczekiwana przez fanów.
Ośmielę się zauważyć, że MK w 3D nie miał nawet tego "ciekawego systemu walki", a przetrwał tak długo tylko i wyłącznie dzięki przywiązaniu zjadaczy hamburgerów z ameryki. Podczas gdy w azji konkurencja na polu mordobić była (jest) ogromna i to głównie na maszynach arcade, tak w USA i innych regionach świata arcade zginął śmiercią naturalną, a jedyną nie japońską marką pozostaje MK która nomen omen ma fanów czy to die hard czy też niedzielnych. Tam MK to marka i jako marka była sprzedawana, nie zaś jako gra.
Do dziś wielu fanów Calibura dostaje odruchu wymiotnego na myśl o Heichachim czy Vaderze, którzy pojwili się w kolejnych odsłonach gry.
Do dziś prawdziwi fani Calibura uznają za jedyną i prawdziwą część SC z Dreamcasta. Po SCII wszystko inne to crap i nikt się z tym nie kryje i nie przyszywa serii metki kultu.
Nie twierdzę, że nie chciałbym widzieć dobrego systemu walki w nowych odsłonach serii. Po prostu nie chcę go widzieć kosztem czynników, które wcześniej wymieniłem.
Tak, jak najmniej mordobicia w mordobiciu - pacyfista. Po co robić mordobicie z koślawym systemem? Ideą fightera jest współzawodnictwo, a to u idealistycznych podstaw powinno być sprawiedliwe i bez przewagi jednej strony. Stąd dążenie do balansu przy zachowaniu ciekawego systemu. Jakie więc czynniki są ważniejsze w MORDOBICIU niż sama walka?
Bo jeśli do tego dojdzie, Mortal stanie się tylko kolejną bijatyką z dobrym systemem walki i...tyle,(...)
O jakże ja bym był wdzięczny za dobry system walki! O, a tak, przecież nie o to w MK chodzi...
(...)a jej kolejne części, w których naprzeciw siebie bedą stawać Nathan Drake oraz Bayonetta rozmienią na drobne niepowtarzalną legendę, której kult niegdyś opanował caly świat, ale dziś koncentruje się jedynie na liczeniu, ile klatek straty na bloku ma wślizg Sackboya....
Kurcze gra o tej koncepcji już istnieje więc nie mogą tak kopiować pomysłów. Zdaje się, że nazywa się Super Smash Bros. Choć jest to własność Nintendo, to możesz tam powalczyć postaciami z różnych gier. Poza tym co do klatek się nie przejmuj, MK nigdy nie będzie do tego stopnia dokładne. Chciał bym tylko, by nie było zepsute;)
Ale przynajmniej mój drogi Kazimierzu, będziesz miał co opowiadać wnukom. Nie zapomnij im także uzmysłowić, jaki byłeś za młodu lekkomyślny, że jesteś współodpowiedzialny za upadek serii i jej zapomnienie w odmętach czasu... Oby Cię za to nie znienawidziły, życzę ci tego z całego serca mój drogi przyjacielu....Niechaj ich serca będą miały w sobie litość, która ukoi wewnętrzny, ból jakim bedzie targane twoje sumienie....Bo co się stało....
Kazek to nie zdrobnienie od imienia Kazimierz. Jakim cudem niby ja jestem współodpowiedzialny za upadek serii? Dlatego, że nie mam zamiaru chwalić pod niebiosa wszystkiego co ma logo MK? Koniec złośliwości w tym miejscu.
Tak, jestem forumowym szarlatanem i obrazoburcą. Czy tak trudno znaleźć w Polsce ludzi którzy mieli by na tyle rozumu, aby dojść do faktu jakże prostego - Mortal Kombat to seria GIER z gatunku FIGHTERÓW? Teraz pewnie znowu moją odpowiedź zbanują i skasują, bo burzy porządek myśli biegnącej rwącym prądem zwanym "ślepym oddaniem" bądź też po prostu "fanboizmem". Jednak zastanówcie się ludzie, czy aby na pewno nie zgubiliście gdzieś wśród tego bubblespeach o cudowności MK samego sensu tego tytułu?