Nie napisałem, że miałbym w dupie, tylko że miałbym gdzieś
. Oczywiście, zasmuciłbym się, ale z całą pewnością nie przeżywałbym tego, a Freedy Merkury to mój największy idol muzyczny. Po prostu bym uważał, że zrobił coś pięknego i na tym polegało jego zadanie (Oczywiście mówię tutaj co by było gdyby, bo Fredek nie żyję od wielu lat). Widocznie nie jestem aż tak zżyty ze swoimi idolami by ich opłakiwać w ten sposób jak ludzie opłakują Michaela Jacksona. Jednak co tu się dziwić, moim największym idolem jest Davidkoz. Jaki idol takie opłakiwanie go
Dobrze SlaveMe napisał. Większość ludzi którzy teraz opłakują gwiazdę tak naprawdę nigdy go nie słuchała. "Jednak że wszyscy go opłakują to ja też będę, bo chcę należeć do większości! Oh jak bardzo chcę mieć kolegów, Boże pomóż mi, jestem taki samotny" - Tak właśnie myśli większość ludzi
chcą być akceptowani, to robią to co inni w danej chwili. Angry Video Game Nerd raz pochwalił Smooth Criminal więc ja też lubię ten teledysk i piosenkę i na tym się kończy moje umiłowanie do Michaela. Tak samo gdyby umarł wokalista mojego ulubionego punk-rockowego bandu Rise Against, to nie płakałbym, nie lamentował, NIC. A wiadomo, że każdy wykonawca zmienia życie swoim fanom. Bo jest:
a) Marek - słucha Michaela Jacksona
b) Kacper - słucha Maryli Rodowicz
Michael wpływa na Marka tak samo jak Rodowicz na Kacpra, więc nie mówcie mi że Michael Jackson zmieniał życie ludziom, bo to jest normalne u każdego wykonawcy którego kochają fani. To że Michael miał ich więcej od innych, znaczy tylko o popularności jego muzyki, nie o tym że robił coś czego nie robią inni wykonawcy/bandy. Umarł król niech żyje król. Poza tym, nie żeby Michael Jackson tworzył jakąś wybitnie ambitną muzykę. Ot popularna, łatwa i z minimalnym przekazem. I za to go opłakują miliony, za POP, nie za głębie, bo żadnym prorokiem to on nie był. W porównaniu z takim Kaczmarskim, Gintrowskim, czy nawet Freedym, Jackson to taka papka papierowa. Dobrze śpiewał, tańczył i robił show.