Aha, dziękuję za wyjaśnienie przytoczonej przeze mnie niepewności. Otóż zdenerwowało mnie, że ktoś mógłby mi zarzucić związek z gerontofilią, którą się ostentacyjnie brzydzę. Wszelka materia żywa wykazująca zmęczenie materiału jest dla mnie obrazem odrazy. Jak to mawiał filozof Dobosz: Malarze holenderscy malowali ludzi starych i pokurczonych. Nie ukrywali brzydoty swoich modeli, ale pokazywali ich piękno, bo mieli dystans do swego tworzywa. Byli zarazem tworzywem i twórcami. Ja jako człowiek młody, na wzór siebie kładę dzieło i pod kątem tworzywa, jako twórca oceniam. A że wg. tej tezy jestem i twórcą i tworzywem, to pragnę widzieć piękno młodego ciała, a nie brzydotę i zwiotczałość starczej skóry którą prezentuje Sindel. Znając jednocześnie seksualne przygody młodych dziewcząt zdaję sobie też sprawę, że im dalej idąc w las tym coraz ciemniej. Wolę więc ścinać młode sosenki niż stare dęby. Mam nadzieję, że ja już swoje preferencje przedstawiłem i nikt już nie będzie ich kwestionował.