Shang Tsung...
Minusy:
- pierdolone zmienianie się w nindżów - Splunięcie w pysk prawdziwym fanom tych postaci. Jest to chujnia dokładnie takiego samego kalibru, co przy nieszczęsnym Triborgu. Co najciekawsze, większość fanów Reptile'a, Raina, Ermaca i Smoke'a potraktowała to jako deszczyk i cieszą się z takiego obrotu sprawy, a nawet nazywają to F A N S E R V I C E M. Szkoda szczempić ryja jak mawiał pan Zbigniew.
- Fatal blow xDDDDDDDDD - Tego nie rozumiem, dlaczego akurat w ten sposób? Naprawdę nie było innych, bardziej kreatywnych, metod na zrobienie fatal blowa? Czyj genialny pomysł to był? Kurde, gościu strzela czaszkami, kradnie dusze, jest jebanym czarnoksiężnikiem, a jako jego 'flagowy' cios dostaliśmy kombinację Sub-Zero, Scorpiona i Nooba. Żenada.
- Fatality - rozumiem nawiązanie do klasyki, trochę mi się pyszczek uśmiechnął, ALE... przecież to kompletnie nie ma żadnej logiki... Co? Ot tak sobie Shang bierze duszę (którą, w domyśle, posiada), rzuca nią w przeciwnika (DUSZĄ KURWA XDDDDD), wyłupuje mu tym samym dziurę w klatce piersiowej (ta dusza, czaicie? xDDDD) i powołuje sobie do życia Kintaro? Tak po prostu. Totalny, kurwa, bezsens.
Plusy:
- morda Cary'ego. Odjebane perfekcyjnie
- kostium i design ogólnie. Bardzo klimatyczny i bardzo pasujący, zarówno do postaci Shanga, jak i całego mortalowego uniwersum
- czachy i throw - klasyka i klimat na swoim miejscu. Kapitalnie!
- zmiana w przeciwnika podczas walki - jestem za. Gdyby to był jego jedyny morph, byłby to chyba najlepszy Shang w historii.
MINUS OGÓLNY
- podział 3/3 w kombat packu pomiędzy fighterów MK i gości.
<tutaj były bardzo brzydkie słowa, skierowane w stronę NRS, ale się powstrzymałem w sumie> Kupiłem tę jebaną premium edition, bo liczyłem na racjonalny podział 4/2 na korzyść MK. Chuja tam. Szkoda szczempić ryja [2]