, ale jak już ktoś zaczyna besztać Twoje zespoły to oj oj oj aj aj, wielka tragedia i od razu pytanie czy znamy dyskografię tych zespołów
A nie sądzisz, że to nieco dziwne że besztasz prawdziwe/wpływowe legendy rocka/metalu bez poznania ich twórczości? Ale pewnie "czepiam się bezpodstawnie" w tym momencie
ad.3
Z argumentem "sam słucham wsiowej muzyki nie sposób podjąć dyskusji.
Ależ dlaczego?
Świadczy to o samokrytycyzmie i elementarnym obiektywiźmie. Słucham sobie np. solowego Kinga Diamonda, 2 Unlimited czy Helloween, ale wiem że to wioska i w życiu bym tego nie bronił. Mimo że lubię, znam wartość tej muzyki.
Postulaty muzyki rockowej? Sex drugs & rock n roll. Jak dla mnie Nirwana je spełnia
R'n'R to panienki, alkohol, rozpierducha, antykultura, patologia, konsekwentne przełamywanie tabu stosownie od istniejących w danym okresie norm społecznych - od Elvisa machającego prąciem w klatach '50 do ohydnych wyczynów G.G. młodszych o kilka dekad. A co mamy w Nirvanie? Cierpiętnicze samoużalanie się, nastoletni buncik w rozciągnietym swetrze i wytartej flaneli, bitewka ze światem w sam raz na przedział wiekowy 12-17, prekursorstwo emo itp. Widzisz tutaj może gdzieś bitches/nihilism/fucking//fun/destruction?
Jakiś chujowy ten rock skoro go gówno dla dzieci zabiło. Poza tym pierwszy raz spotykam się z hierarchią gówna na to dla dzieci i dla dorosłych
Zabiła go żądza zysku i pojawienie tego nieszczęsnego nurtu lansującego rozchwiany emocjonalnie kieszonkowy buncik w kiczowatej oprawie muzycznej. Całe szczęście, że chodzi tylko o mainstream, w którym uchowały się jakieś wyjątki pokroju Monster Magnet czy NIN, (ten pierwszy błyszczący tak muzą jak i "postawą"), bo "niżej" działo się oczywiście dużo i ciekawie.
ad.2
Mówiąc o znajomych masz na myśli konta na naszej klasie "wszyscy spod znaku barana", "Nosiciele wdzięcznego imienia Szczepan" oraz "kumple mrocznego Romana"?
Mówię o ludziach jako/tako obytych muzycznie, których wiedza wynika z zasadniczego źródła - osłuchania. Tych, którzy odporni są przez to na lansiarski bełkot prasy muzycznej (tworzącej mity bez pokrycia typu "Nirvana - legenda i najważniejszy band lat dziewięćdziesiątych"). Przoduje w tym prasa brytyjska, obwieszczająca co kilka miesięcy "nowych The Beatles", chociaż i u nas mamy liczne i wspaniałe kwiatki - vide "krytyk" Robert Leszczyński płaczący nad słabą kondycją rocka z tego powodu, że RHCP i U2 rzadko wydają płyty (ROTFL!), jakby licząca setki niemających z sobą nic wspólnego subgatunków tej muzy nigdy nie istniała.
W ogóle to zluzujcie kitę