Mortal Kombat 4 to bez wątpienia jeden z moich ulubionych części smoczej serii, a to głównie dzięki klimatowi (areny, muzyka), wykończeniom (tylko brutalne Fatality) i nowym ciekawym postaciom (niedotyczy Jarka).
Zmiany w systemie sterowania uważam za porażkę. Polecenia "Step in" i "Step out" są pozbawione płynności, co nie pozwala na pełną swobodę w wykorzystywaniu trzeciego wymiaru podczas walki. Osobiście stosuję te opcje głównie by podejść do leżących na ziemi przedmiotów.
Czy broń sie wyciągnie, czy nie i tak można sie tak samo dobrze bawić. Oczywiście ciosy bronią stanowią oryginalną formę przedłużenia combo, ale dopiero w Deadly Alliance broń ma przysłowiowe "ręce i nogi".
Fabuła według mnie jest atutem gry. Ile razy z rzędu Shao miałby otwierać wrota między Ziemią, a Outworld. W MK4 Shinnok z pomocą nowego czarodzieja (już nie Shang'a, tylko Quan Chi) ucieka z Netherealm, by dokonać zemsty na tych co go wygnali z panteonu starszych bogów. Odświeżona fabuła to i nowe postacie: drugi bóg w obronie Ziemi, kolejna panienka w kostiumie kąpielowym tym razem żółtym i inni.