No dobra, myślałem, że chodzi Ci o kwestię czysto gameplayową, a nie przywiązanie do postaci. Ale to też da się przecież zrobić w ramach jednego fightera, nie przepakowując go i, co by nie mówić, działało to choćby i w MK9, gdzie postaci było sporo, ale już nie było żonglerki umiejętnościami. Już nawet zostańmy przy tym Barace. Ma być brutalny i oparty na doskokach i szybkich combosach? Ok, niech taki będzie, ale dodatkowo dajmy mu ten anti-air i sparka i już ma to ręce i nogi. Po co ładować mu jeszcze tę flagę, która nie ma żadnego uzasadnienia? Po co dawać mu kolejne warianty i ciosy, skoro kwestię anti-zoningu można załatwić 1-2 ruchami, bez konieczności blokowania ich za wyborem wariacji. A reszta to już tylko kwestia balansu. Wg mnie sprawa tutaj wygląda tak, że po prostu z uwagi na ograniczenia czasowe i/lub lenistwo NRSu, nie chciało im się wrzucać większej ilości postaci do gry i woleli pójść w system wariacji, bo
1) można to sprzedać na swoją korzyść, jako innowacyjne podejście do modelowania zawodnika
2) osiągnie się ten sam profit, mniejszym nakładem, a fani w końcu wybaczą brak X czy Y, a grę i tak kupią
Co do DLC, to oczywiście zgadzam się z Twoim poglądem, bo ja też nienawidzę wpychania gościnnych postaci, ale niestety, jak już to zdążyliśmy zauważyć na tym forum i nie tylko, jesteśmy w mniejszości, więc tak naprawdę mamy chuja do gadania w tej kwestii. Niemniej chodziło mi o samo wyrażenie, że 'ooo co te DLC mogą wnieść nowego?'. No Shang wniósł, NW wniósł, Sindel wniesie. Przynajmniej dla mnie, bo ja na pewno będę nimi grał, mimo że Sindel jakoś nie jest żadną mega-lubianą przeze mnie postacią. Tak samo jak zresztą Shang. Najważniejsze jest to, że są to postacie z Mortala, z tego uniwersum, w którym się zakochałem mając 5-6 lat.