Autor Wątek: Moje opowiadanie mortala  (Przeczytany 5688 razy)

Offline arti91

  • Użytkownik
  • Wiadomości: 239
    • Zobacz profil
Moje opowiadanie mortala
« dnia: Kwietnia 28, 2013, 07:48:22 pm »
Postanowiłem napisać opowiadanie mortal kombat. Chciałbym kontynuować historię dziewiątej części gry, czyli zacznę opowiadanie od Mortal Kombat 4. Mam nadzieję, że się spodoba i będzie się miło czytać,zauważyłem że co ponie którzy zaczęli pisać jakieś opowiadania, więc i ja nie chciałem być gorszy. Opowiadanie będę dzielił na rozdziały, no chyba że po pierwszym nikomu się nie będzie podobało. Czekam na komentarze i proszę nie piszcie mi "fajne,czekam na więcej" lub"tragedia, nie pisz bo Ci to nie wychodzi", jak juz ktoś będzie chciał skomentować to dłuższymi zdaniami, jakieś wrażenia itp.

                                                Rozdział I: Nie udana zemsta Scorpiona

Ziemia obroniła się przed imperatorem. Najazd sił zła zniszczył świat, jednak wszystko w nadchodzących latach miało powrócić do takiego stanu jaki był przed wojną.
Wielu jednak ziemian przypłaciło to życiem, którego nikt im nie zwróci. Tuż po klęsce Shao Kahna, doszło do spotkania Quan Chi z ojcem poległego imperatora- Shinnokiem. Shinnok- upadły Bóg planował zemstę.
- Nie powiedziałem ostatniego słowa. Jeszcze śmiertelnicy padną mi do stóp, a pierwszym błagającym o litość będzie Raiden.
- A ja w tym Ci mogę pomóc.- zaapelował swoją pomoc Quan Chi- Zwycięzcy turnieju Liu Kang i Kung Lao nie żyją. Ziemianie są słabi, dojdźmy do porozumienia, zabijmy tych co jeszcze żyją i zawładnijmy światem.
- Dokonamy tego, czego nie dokonał mój syn. Wybrał niekonsekwentne osoby, Shang mógł byc zdrajcą, dobrze że legł. Buduj armię, ja przygotuję swoją.- tymi słowami, Shinnok pożegnał czarnoksiężnika.
Po chwili znikł, a Quan Chi postąpił tak samo. Otworzył magiczne wrota, wskoczył, a wir wciągnął go sam.
Ciemne komnaty, rozświetlone małą liczbą pochodni były jedynym światłem które dochodziły do miejsca, w którym przebywał mag.Trzy niewolnice, posłusznie wykonywały jego zachcianki. Skąpo ubrane, karmiły go owocami, wachlowały i masowały jego plecy. Quan Chi delektował się i cieszył życiem. Czuł się potężnym.
W wyobraźni widział sie jako wielkiego cesarza.
- HAHAHA!!!- zaśmiał się- Wszyscy moi wrogowie padają jak muchy. Nie długo zostanę samotnym władcą. Kto jest ode mnie silniejszy?!- zadał retoryczne pytanie do swych niewolnic.
One odpowiedziały tak, jak chciał usłyszeć ich pan.
Krótka chwila, którą cieszył się czarnoksiężnik minęła bardzo szybko. Nagle po tej ciszy, gospodarz usłyszał szum. Przeczuwał, że ktoś jest w jego domu, jednak z jakimi zamiarami czy z dobrymi czy złymi przyszedł, tego nie wiedział nikt. Co chwile słychać było szumy. Raz głośniejsze raz cichsze. Pochodnie zaczęły gasnąć, ponownie zapalać się, zaczęło wiać. Wtem błysnęło. Naprzeciw Quan Chi pojawił się- Skorpion. Po wojowniku ninja widać było, że nie ma on dobrych zamiarów.
- Oszukałeś mnie, zginiesz.- zagroził Scorpion.
- Nachodzisz mnie i mi grozisz? Nie ładnie z Twojej strony. Zresztą to już bez znaczenia, wkrótce dołączysz do swojej rodziny. Na niego!- machnął ręką rozkazującym gestem w celu zaatakowani nieprzyjaciela.
Sam ich pan przyglądał się zaciętej walce i zajadał słodkościami.
Scorpion szybkimi kopnięciami wytrącił z równowagi Kin i Jaatakę. Sareena zaatakowała pięścią, ninja znikł, chwilę potem znalazł się tuż za nią i jednym ruchem dłoni w szyję uśpił ją. Walka ta nie trwała długo, wojownik bez większych problemów pokonał wszystkie trzy i ruszył w Quan Chi.
Czarnoksiężnik wstał, jakby razony prądem, zrobił salto przeskakując swego wroga. Ten pojedynek był bardziej wyrównany niż poprzedni.
Szybka wymiana ciosów, fascynujące tempo nie wymęczyły obu wojowników, którzy wściekle z sobą walczyli. Minęło parę sekund. Scorpion kopnięciem frontalnym orzucił rywala na drzwi. Te nie wytrzymały. Quan Chi mocno odczuł to uderzenie. W tej rywalizacji już przegrywał. Podstępem otworzył wrota do wymiaru, w którym mógłby osiągnąć przewagę. Wskoczył, a za nim podążył Scorpion.
C.d.n.
No chyba, że nikt nie chce.

Offline sla

  • Użytkownik
  • Wiadomości: 365
    • Zobacz profil
  • PSN ID: king-sla
Odp: Moje opowiadanie mortala
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 29, 2013, 08:23:13 am »
Przedstawiony fragment jest zbyt krótki, żeby się wypowiedzieć, natomiast warto zwrócić uwagę na kilka aspektów.

Na samym początku zachęcam do sprawdzania pisowni, dla przykładu:

"Nieudana" pisze się razem (patrz tytuł rozdziału).
"Ziemian" będziemy pisać z dużej litery jako mieszkańców planety.
"Niedługo" piszemy razem, "nie" z czasownikami piszemy osobno.
"Nieładnie" znowu, "nie" z przysłówkami i przymiotnikami piszemy razem.

Stylistyka:
"Ruszamy na" kogoś, a nie w kogoś w kontekście,w którym użyłeś tego zwrotu.

Jeżeli to ma być fabularnie związane (żeby nie pisać zerżnięte) z MK4, to po co to pisać? Wszyscy wiemy co się działo w MK4. Większy sens ma próba przedstawienia alternatywnych wydarzeń w stosunku do tego co zostało już przedstawione.

Offline arti91

  • Użytkownik
  • Wiadomości: 239
    • Zobacz profil
Odp: Moje opowiadanie mortala
« Odpowiedź #2 dnia: Kwietnia 29, 2013, 08:43:51 am »
Od razu zacznę od podziękowań za wskazanie błędów, postaram się by już się nie zdarzały.
Jeśli chodzi o to co chciałbym zamieścić w tym opowiadaniu, to będzie na pewno troszkę inna historia. Chodź by z tego powodu, że paru ważnych postaci nie będzie, ponieważ zginęły w fabule najnowszej części gry. Moim celem jest kontynuowanie tego opowiadania i oczywiście mam parę pomysłów by ta historia mortala już od części czwartej była inna.

Offline arti91

  • Użytkownik
  • Wiadomości: 239
    • Zobacz profil
Odp: Moje opowiadanie mortala
« Odpowiedź #3 dnia: Kwietnia 30, 2013, 09:49:18 am »
Tak jak napisałem zaraz po opowiadaniu, czyli ciąg dalszy nastąpi tak właśnie następuje.

Po drugiej stronie portalu, ten wydawał się podobnym do piekła. Wokoło była lawa. Gorąco i pusto, ani jednej żywej duszy. Quan Chi zdołał się szybko ukryć, a jego wróg m usiał zdać się na swój zmysł. Czarnoksiężnik napotkał jaskinię. Z tamtąd dochodziły straszliwe odgłosy. Coś jak wycie. Nie przyjemny zapach także nie zachęcał do wkroczenia w nieznane tereny. Jednak czy do końca nieznane? Nie. Quan Chi znał ten wymiar skoro go otworzył. Wiedział co go czeka. Bez namysłu ruszył przed siebie.Im dalej tym jaśniej. Nareszcie ku niemu ukazała się postać, zauważył uwięzionego stwora. Wielka bestia o wielkich kłach i niebieskiej skórze,spoglądała na gościa. Nie okazywała ani zadowolenia ani niezadowolenia z powodu odwiedzin.
Quan Chi pomyślał przez chwilę i doszedł do wniosku, że ta przerażająca bestia pozbędzie się Scorpiona. W zamian za to zostanie wolnym od piekieł, lecz będzie służyć swemu panu do końca swoich dni. Za pomocą magicznych sztuczek, Quan Chi stworzył dwa miecze i pewnymi ruchami rozciął łańcuchy uwalniając tym samym stwora. Nadał mu imię Moloch.
Dni mijały, a mag chciał wrócić do swego świata. Niestety poo przejściu przez magiczne wrota, zgubił medalion, który umożliwiał mu teleportowanie się z miejsca na miejsce pomiędzy wymiarami. W okolicach, gdzie aktualnie się znajdowali, można było wyczuć jeszcze jednego osobnika. Quan Chi sądził, że ktoś Molocha tu uwięził, więc jego jego "dawny" pan zaraz przyjdzie. Czekali, czekali jednak na próżno, poszli więc przed siebie, dzięki dobremu węchu bestii doszli nieco szybciej. To była także jaskinia, na ziemi porozrzucane były kości. Nagle, tuz za nimi, ukazał się ten, którego najprawdopodobniej szukali. Był to zamaskowany człowiek lub nawet mutant. Na ciele miał pełno blizn. Patrząc na niego, domyślać się można było, że mieszkał tu całe swoje życie, które z pewnością nie było dla niego łaskawe.
- Kim jesteś i jakie masz zamiary?- spytał nieznajomy.
- Spokojnie, jestem Quan Chi, jestem czarnoksiężnikiem, ale powiedz teraz kim Ty jesteś?!- mag zaskoczony tym, że ktoś zaszedł go od tyłu odpowiedział na pytanie i samemu spytał.
 Drahmin, mieszkaniec piekła. W jakim celu przybyłeś i kim jest ten stwór?
Ku zaskoczeniu rozmówców wielka bestia odezwała się.
- Jestem Moloch.
Quan Chi spojrzał na swego towarzysza, skinął głową w geście potwierdzenia imienia i kontynuował rozmowę.
- Domyślam się, że nie masz tu najlepszego życia. Mam więc propozycję nie do odrzucenia.
- Kontynuuj.- zachęcony propozycją, Drahmin wsłuchiwał się w to co jego rozmówca ma do zaoferowania.
- Przydasz mi się. Jest tu pewny wojownik, który chce mnie zabić, nie mam czasu na przedstawianie szczegółów, gdy wrócisz ze mną do mojego pałacu tam Ci wszystko opowiem. Chcę abyś chronił moją osobę w zamian ja wyciągnę Cię z tego piekła. Twoje życie poprawi się na lepsze.
Drahmin bez wahania przystał na propozycję czarnoksiężnika. Nie czekając na nic poszli przed siebie. Quan Chi przypomniał sobie, że medalion,dzięki któremu się tu przeniósł musiał zgubić. Przypomniał sobie, że to było z powodu pośpiechu w miejscu, w którym się pojawił.
Po długich i męczących poszukiwaniach nareszcie dotarli do celu. Zguba leżała nie naruszona, więc mag rozpoczął wymawianie swoich zaklęć otwierających wymiar. Powstało wielkie przejście, cała trójka wskoczyła tam, jednak przed zamknięciem się jeszcze wskoczył za nimi Scorpion. Czekał tu,ukrywał się. Wiedział, że Quan Chi zgubił medalion, jednak samemu nie potrafił otworzyć portalu. Nie dawał się więc zauważyć i nie chciał także zabijać swojej ofiary tutaj. Nie chciał spędzić całego życia w piekle.