109
« dnia: Lutego 03, 2015, 12:39:15 am »
Myślałem ostatnio o nowym –ality i postanowiłem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami. Jakieś informacje mają pojawić się w tym miesiącu, więc kiedy jak nie teraz mielibyśmy gdybać. Było kilka pozytywnych głosów na temat nowych fatality. Ja niestety nie mam takich odczuć. Są one dla mnie obojętne. Mam wrażenie, że wszystkie gdzieś już widziałem. Ale po kolei…
Po pierwsze rozumiem, że fatality są bardzo ważnym elementem cyklu, w takiej właśnie formie i nie krytykuje ich. Piszę tylko o tym, co chciałbym zobaczyć w nowym –ality. Wydaje mi się jednak, że szczególnie w kontekście walk onlinowych wykończenia nabrały nowego znaczenia. Są rodzajem komunikacji między graczami. Miałem takie wrażenie, że zrobienie komuś babality w MK 2011 to pewna forma zadrwienia z przeciwnika, a może nawet upokorzenia go. Wynika to oczywiście bardziej z ograniczenia, kiedy można je wykonać, niż z samej animacji. Zrobić komuś babality to jak powiedzieć „Ha, nie musiałem nawet użyć bloku, żeby Cię skopać”. Gdyby dali Friedship mogła by być to wiadomość „fajnie mi się z Tobą grało”. Harakiri też się wpisuje w tą konwencję, chociaż odbiera prawo zwycięzcy zbesztania przeciwnika, co jest dyskusyjną kwestią. To jest cecha jaką chciałbym, żeby nowe –ality spełniało, czyli żeby było w ten sposób interpretowalne.
Druga kwestia dotyczy samego wyglądu fatality. To, że jest bardziej szczegółowe niż w poprzedniej części to oczywiste. Że to ładnie wygląda, to oczywiste. Mnie niestety to nie rusza. Zresztą pewnie kupię wersję na PS3, więc tak ładnie nie będzie. Nie dostrzegam też „mroczności” tej części. Nie twierdzę, ze jej nie ma. Ja jej tylko nie dostrzegam. Areny (znowu) jakbym gdzieś już widział. Ale wracając do fatality, przeszkadza mi ich powtarzalność. Mam wrażenie, że po obejrzeniu fatali przed premierą gry, zrobię je raz, tak żeby było, że zrobiłem. Chciałbym różnorodności, lub wręcz niepowtarzalności. Widzę to mniej więcej tak jak obrażenia na ciele w czasie walki. Jeżeli w czasie walki używałem dużo ciosów w korpus, a wykończenie wyrywa bebechy, to niech tych bebechów wyleje się dużo. Jeżeli używałem więcej niskich ciosów, albo w głowę, to bebechów wyleje się mniej. Chodzi mi o to, żeby wynik –ality był zaskoczeniem dla obu graczy. Żebym po obejrzeniu mógł powiedzieć „O cho cho, ale Cię załatwiłem.”, albo „Co żeś mi zrobił!!!!???”. W tej wersji jakiej jest teraz, można tak powiedzieć raz. A w większości przypadków powiedzą to tylko osoby, dla których mortal będzie czymś nowym.
W drugiej kwestii to nie wiem czy te maszyny dały by sobie z tym radę. Pewnie tak, ale się nie znam na robieniu gier, wiec nie stwierdzę na pewno. A co mogliby z pewnością zrobić już teraz – realnie brutalne fatality. Chodzi mi tu o to, że jak tak łatwo odpada głowa, to animacja traci na realności i przez to, mimo że brutalna, staja się przystępniejsza. Odniosłem takie wrażenie oglądając jedno z wykończeń Jaxa w części 2011. Zrobiłem fatality, zająłem się czymś innym, po czym odwróciłem głowę do telewizora i zobaczyłem jak Jax kopie czyjąś głowę, a głowa przyjmuje cały impet ciosu. Aż się skrzywiłem. Przy drugim kopnięciu głowa odpadła i całe wrażenie ustąpiło. To jest chyba zresztą powodem dlaczego uważam God of Wara za grę brutalniejszą od mortala.
Ostatnia myśl również będzie zaczerpnięta od Kratosa. Nie wiem czy nadaje się na wykończenie dla wszystkich postaci. Jeśli ktoś grał w GoW3 to pamięta zapewne śmierć Posejdona. Chodzi mi tu o wykończenie widziane oczami przegranego, na mnie zrobiło to wrażenie. Było w pewien sposób obrzydliwe.
Też trochę tekstu mi wyszło. Może macie jakieś swoje przemyślenia w tym temacie?